W niniejszym poście wyłożę jasno i jednoznacznie, dlaczego siedzę na Tajwanie, a nie w Eurokołchozie, Euroregion Polska.
Argumentację wesprę na dwóch aspektach: policji i służbie zdrowia. Zdarzenia opisane jak najbardziej autentyczne.
1. Policja i wymiar sprawiedliwości:
Policja na Tajwanie bryka sobie na skuterkach. Na zdjęciu poniżej oprócz Policjanta widoczna jest blokada uliczna – obszar dookoła pałacu prezydenckiego został odcięty od reszty miasta.
Zrobiono tak dlatego, że byłego prezydenta Tajwanu posadzili – TAK!!! – za malwersacje finansowe i były jakieś protesty – nie wiem tylko jaka była natura spontanicznych wystąpień mieszkańców miasta – niezadowolenie, czy radość z wyżej opisanego stanu rzeczy. W każdym razie gość (prezydent) przesiedział na dołku razem z kilkoma kompanami ponad miesiąc do procesu.
Policja na kontynencie dysponuje innym zapleczem pościgowym:
A policja w Polsce preferuje preferuje korzystne dla zdrowia długie spacery z milusińskimi (chciałem powiedzieć patrole kombinowane z modyfikowanymi genetycznie świniami bojowymi tropiącymi wrogów klasowych).
2. Kradzieże samochodów.
Ze względu na to, że Tajwan jest wyspą, kradzieży samochodów jest bardzo mało. Niemniej, skutery i inne pojazdy są znakowane.
Robi się to tak:
jedziesz sobie drogą, a tu nagle haltuje się policjant. Jeśli twój skuter nie jest oznakowany, to BEZPŁATNIE robią ci to na poczekaniu!
W Polsce usługa znakowania pojazdu kosztuje co najmniej 100PLN – jest chyba więcej niż jeden system komputerowy, a wiec bałagan.
3. W sprawie ewidencji ludności
Ewidencja ludności, wymyślona przez naszych odwiecznych przyjaciół [o pochodzeniu teutońskim i prusackim] – w czasie II wojny światowej,
stosowana jest w Europie z wielkim zapałem.
Granice rozsądku przekraczane są jednak np w kwestii sposobu wykonania zdjęcia paszportowego w Polsce.
Na Tajwanie:
Jednak na Tajwanie fatyga poprawki zdjęcia jest po stronie instytucji. Zdjęcie jest skanowane a następnie normalizowane komputerowo przez urzędnika, czyli FATYGĄ biurokracji.
4. W sprawie kradzieży dóbr ruchomych:
Oczywiście są (raz mi np zwinęli kask z motocykla, ale o rozbojach i rabunkach to dowiaduję się tylko z polskiego internetu. Tu na Tajwanie rządzi inna mentalność.
Przykład:
Na powyższym zdjęciu mój miecz do Kendo (to taka sztuka walki że kolesie nawalają się po łbach drewnianymi kijami).
Po tym jak 2 lata wcześniej miałem kontuzję i zostawiłem kij (miecz) i ubranko w przebieralni.
PO DWÓCH LATACH postanowiłem kontynuować naukę i odzyskać przedmioty zamiast kupować nowe. Udałem się w to samo miejsce… i proszę bardzo – wszystko na miejscu, tylko obrosło pajęczynami.
Nikt tego nie pożyczył, nie wyrzucił itp. Nie zostało więc potraktowane jako „dobro niczyje”.
5. W sprawie układów MAFIA-POLICJA.
Tu jest najśmieszniej, bo sytuacja jest całkiem jasna i nikt tego nie ukrywa.
——— w roku 1949 na Tajwan i do Hong Kongu przed Komunistami uciekły trzy grupy ludzi:
A. administracja i wojsko wierne KMT – Partii Narodowej walczącej przeciw Komunistom, wspieranej przez USA
B. Mafia
C. rodziny i krewni powyższych grup A i B
D: ludzie z tobołkami z całym dziedzictwem kulturowym, które dało się zapakować, (m in wyposażeniem pałacu cesarskiego w Pekinie bezcenne)
D. Każdy nie-komunista, który miał nogi, płetwy albo łódkę i znał kierunek i miał blisko do Tajwanu (czyli południowe prowincje)
Ponieważ więc mafii nagle zrobiło się nieproporcjonalnie dużo w przeliczeniu na głowę (czasami odciętą) obywatela, zaszły daleko idące zmiany społeczne, dzięki którym przeobrażeniom uległy zachowania terytorialne zaangażowanych stron.
W Hong Kongu i na Tajwanie schroniła się cała zorganizowana przestępczość Chin. Jako ilustrację mogę polecić tutaj obejrzenie kilku filmów głównego nutu kinematografii Hong Kongu – a mianowicie filmy gangsterskie.
——————–
Efektem powstałej symbiozy Policja-Mafia są takie kwiatki jak ten:
(polecam cały artykuł, jest świetny i kształcący)
Tajwan żyje pogrzebem Chen Chi-Li, niedawno zmarłego ojca chrzestnego mafii
Król Kaczka – Chen Chi-Li zmarł w październiku w Hongkongu, miał 63 lata i mieszkał od lat w Kambodży. Z Tajwanu zbiegł w 1996 r., bo groziło mu dożywocie za morderstwo polityczne.
10 dni temu temu nieboszczykowi zgotowano przyjęcie godne męża stanu. Do sprowadzenia zwłok rodzina wyczarterowała Airbusa China Airlines. W hali przylotów międzynarodowego lotniska w Taoyuan czekały setki gangsterów w żałobie. Gangsterów zaś pilnowało tysiąc policjantów. Policja zgodziła się na powitanie, ale na lotnisku miało nie być mundurów i oznak przynależności do gangów. Jednak widok dwóch synów zmarłego z tabliczką z nazwiskiem ojca i przybranym kirem portretem, za którymi stało ośmiu żałobników, przywódców tajwańskich mafii, nie pozostawiało wątpliwości, czy to pogrzeb. Według jednego z ekspertów dochody wszystkich tajwańskich gangów przekraczają 1,8 mld dol. rocznie. Z lotniska towarzystwo odjechało limuzynami i 20 autokarami na prywatną ceremonię żałobną. Salę z otwartą trumną ozdabiały setki tysięcy białych orchidei i pędy bambusa – symbol gangu, wynajęci mnisi buddyjscy śpiewali sutry. Wczoraj odbył się pogrzeb, na który przyjechali bossowie z Hongkongu, Szanghaju, Tokio i Singapuru.
6. Ingerencja Policji w zwyczaje mieszkańców
Policja pilnuje porządku realizując tym samym unieśmiertelnione w jednej z Hollywoodzkich produkcji hasło „CHRONIĆ I SŁUŻYĆ”.
W przeciwieństwie jednak do takiej Polski, Policja pozwala robić obywatelom głupie rzeczy na własne ryzyko:
Takich transporterów obładowanych gazem i jadących niewymuszenie w stronę ambasady Izraela lub USA, widzę na ulicy 2-3 razy dziennie. Na zdjęciu rekordzista – 5x butla 20kg, razem 100kg gazu. Więcej po prostu załadować się nie da – chyba że miał jeszcze jakąś butelkę turystyczną za pazuchą.
Na Tajwanie nie ma tysięcy przepisów regulujących wszelkie możliwe sytuacje. Obowiązuje zasada –„nie zabijać innych użytkowników ruchu i jeździć ostrożnie”. W efekcie ruch uliczny, choć wybitnie chaotyczny, generuje znikomą ilość wypadków.
7. Policja łapie łamiących przepisy
Nie istnieje takie łajdactwo, że Policja daje mandaty za przekroczenie prędkości na dwupasmowej i obarierkowanej drodze na odcinku gdzie ograniczenie prędkości jest do np. 50km/h. Pisałem o tym tu.
Jeśli gdzieś stoją, jest to w miejscu, gdzie złamanie przepisu może rzeczywiście prowadzić do wypadku.
Słabo widać na zdjęciu poniżej, ale zaraz za skrzyżowaniem stoi policjant z aparatem cyfrowym i robi zdjęcia (jako dowód) tym skuterom, które złamały zakaz skrętu.
——-
Tu małe wyjaśnienie: skuterów jeździ tutaj bardzo dużo, w związku z tym mają one ZAKAZ SKRĘTU W LEWO, żeby nie zajeżdżać drogi jadącym z naprzeciwka. Tak więc na skrzyżowaniach przy pasach dla pieszych jest zawsze miejsce dla skuterów, które na niej czekają na zielone światło w przecznicy w którą chcą skręcić. Taki wymalowany prostokąt widać na pierwszym zdjęciu w tym poście. Zdjęcie poniżej wykonane z takiego właśnie miejsca oczekiwania na skręt. A policjant łapie ludzi, którzy na chama skręcą tak, jak tylko samochodom wolno.
_________
Taka łapanka następuje – podkreślam – nie tam gdzie Policji łatwo ludzi złapać, tylko tam, gdzie NAGMINNE ŁAMANIE przepisów powoduje REALNE zagrożenie.
Inny epizod:
Na skrzyżowaniu na którym wyjątkowo można skręcać w lewo, policjant regulujący ruch dał mi raz wyraźny znak, że „GAZU, ZDĄŻYSZ!!”… przejechać przed ciągiem samochodów pędzących z naprzeciwka, a którym to ciągu zrobiła się fluktuacja – czyli luka w którą dałoby się wcisnąć.
Taki manewr wg mnie zagrażał wypadkiem – i oczywiście z oferty nie skorzystałem. Niemniej – takie sytuacje zdarzają się na Tajwańskich skrzyżowaniach codziennie – możesz się wcisnąć, to wciskasz gaz do dechy – także na czerwonym świetle.
Policja reaguje tylko wtedy, gdy stwarza to rzeczywiste zagrożenie.
8. Policja i wypadki
Tak, uczestniczyłem (biernie, tzn. nie moja wina) w kolizji skuterów. Mój kask po zdarzeniu wyglądał tak:
Tak grzmotnąłem głową o glebę (asfalt), że świadkowie koniecznie chcieli mnie zmusić do prześwietlenia tej najważniejszej wszak części ciała.
Wracając do opisu zdarzenia, jakaś pani wjechała w mój skuter od tyłu. Na zdjęciu poniżej spowiada się policji, która przyjechała w ciągu paru minut. Na początku sprawczyni udawała niewinną i stwierdziła że nie wie co się stało, ale… zobaczycie co będzie potem.
Zanim przyjechała karetka (po mnie!) zdążyłem poprosić jednego świadka zdarzenia o pamiątkowe zdjęcie. Mordę, mimo kasku na całą głowę, też miałem solidnie poobijaną – mam nawet zdjęcie jak się po paru dniach fajnie pokolorowała samoistnie na żółto-fioletowo.
Po lewej właśnie ta pani spowiada się policjantom.
Potem przyjechała służba zdrowia.
Po szaleńczej jeździe na sygnale, dojechałem do szpitala. Tam otagowali mnie, żebym nie wtopił się w anonimowe tłumy chorych. Rozumowanie przebiega tak: Azjaci wyglądają wszyscy tak samo (kto ich tam rozpozna!), więc tagują się sami, a z rozpędu i mnie.
(Na tym zdjęciu widać trochę, jak mi ładnie przytarło rękę.
Prześwietlono mi więc tą rękę (zamiast głowy), oklejono trochę plastrami i dano cynk zakładom pogrzebowym, że niestety czeka ich tym razem zawód, bo pochodzę z kraju, gdzie nikt bez walki nie da sobie robić żadnych zastrzyków .
I tu się zaczęło ciekawie. Przy wyjściu z X-RAY room czekał na mnie Policjant i łamaną angielszczyzną powiedział COME WITH ME!
(„… if you want to live”
dopowiedział mój mózg, jak widać mimo wypadku pracujący w typowy dla mnie sposób – myśli wlewam w cytaty z filmów. To wyraźna oznaka, że wbrew obawom świadków kolizji, mózg i zasoby pamięciowe wyszły bez szwanku.
Doprowadził mnie do recepcji, gdzie był następny policjant i ta pani co we mnie wjechała.
Okazało się, że w międzyczasie Policja wzięła ja w obroty, i sprawdzenie jej skutera dobitnie dowiodło, że miała rozwalone hamulce.
I teraz skracam 5 minut rozmów do tej oto relacji:
Policjant powiedział tak: Okej, ona miała zepsute hamulce. Jej wina. Zapłaci ci teraz 2000NT. Czy się zgadzasz?
W tym czasie sprawczyni stała ze łzami w oczach i czekała na werdykt i decyzję Policjanta, który na czas niniejszego zdarzenia przeistoczył się w sędziego! Wcześniej musieli ją nieźle opierdzielić za to, że jeździła zepsutym skuterem (jeden hamulec miał ponoć pękniętą linkę)
Ja popatrzyłem na nią, na Policjanta, który w międzyczasie upewnił mnie, że tak będzie sprawiedliwie i że mój skuter sprawdzili i odstawili na chodnik obok.
Powiedziałem ok, zgadzam się. Policjant raz jeszcze upewnił się po chińsku „Gong-ping?” (co znaczy 'pokój/sprawiedliwość’) a ja potwierdziłem.
I sprawa zamknięta. Pani wręczyła mi 2000NT przy policjancie, następnie asystowała mi przy nakładaniu dodatkowych opatrunków.
Jak sobie pomyślę, że w Polsce raz gość spowodował wypadek, rozwalił mi samochód i napisał 'wypracowanie’, a na drugi dzień się wyparł, potem do sądu załatwiając biegłego, twierdząc, że mój prędkość była za duża, a sąd niezawisły stwierdził „w przypadku wątpliwym na korzyść oskarżonego” i przepadło 5000PLN odszkodowania…. ech!
Albo policjant w Polsce jeszcze stoi z boku, uśmiecha się z sytuacji i sugeruje, żeby się ludzie dogadywali, bo jemu nic do tego.
9. Koszt służby zdrowia
Jeśli zaś idzie o służbę zdrowia na Tajwanie, to wypisałem co trzeba tutaj. Tak więc jedynie dorzucę informację: pięciokrotna wizyta u prywatnego dentysty w celu leczenia kanałowego zęba trzonowego (4 kanały) , w tym ok. 6 zdjęć RTG kosztowała mnie 0k. 120PLN. Ile w Polsce?
Nie liczę zagrożeń takich jak to:
Po założeniu i wyjęciu dwóch szwów na palcu – w palcu zostało mi trochę nitki chirurgicznej. Polski konował z lecznicy IZIS (warszawa, ul. Chmielna) tak ją wyciągnął, że obciął nić z dwóch stron, zostawiając pętlę tej nici w środku. CO ZA DEBIL! Potem na Tajwanie mi ta pętlę wyciągali, po tym jak zaczęła się sama spod skóry wydostawać.
Aha, wyciągane były kawałki pałeczki, którą spożywałem posiłek na Tajwanie. To wcale nie jest śmieszne! Każdemu może się zdarzyć.
10. Obsługa klienta
Raz leciałem do Kong Kongu, i samolot spóźnił się 40 minut. Linia lotnicza, oprócz uprzejmych przeprosin dla każdego klienta (nie przez megafon – panie z obsługi naziemnej przepraszały każdego z osobna) dała więc wszystkim podróżnym kasę na bezpłatny posiłek celem urozmaicenia oczekiwania:
I tak planowałem nażreć się w Burger Kingu przed odlotem, ale moje plany zostały pokrzyżowane przez to, że na lotnisko dojechałem niemal w ostatniej chwili! Tak więc spóźnienie samolotu było jak najbardziej „na czas”.
Inny epizod:
Ostatni lot do Hong Kongu, inna linia lotnicza – poprosiłem o miejsce przy oknie, dodając ,że może być nawet przy wyjściu awaryjnym, byle przy oknie. Facet coś pogadał przez telefon, czego nawet nie słuchałem i okazało się że….
ponieważ miejsce przy wyjściu awaryjnym uważane jest za „gorsze i obciążone obowiązkami otwarcia drzwi w razie katastrofy” to w ramach mojego poświęcenia dla zespołowego bezpieczeństwa podróżnych (jakie tam poświęcenie! – po prostu tam jest więcej miejsca na – odpukać – wyciągnięcie nóg) , w drugą stronę posadzili mnie w BIZNES CLASS!
Aha, brak kolejki przy okienku czekała tylko 1 osoba.
Dla porównania, w Polsce mamy to:
Dantejskie sceny na terminalu Etiuda
Ścisk, chaos i zawijane kolejki do odprawy. Na to narażeni są codziennie pasażerowie tanich linii wylatujący z Warszawy.
Tylko w ostatnim kwartale zeszłego roku w tym niewielkim blaszaku obsłużono blisko 265 tys. pasażerów. […] Wystarczy kilka samolotów odlatujących jeden za drugim, by w Etiudzie dochodziło do dantejskich scen. – Najgorsze są piątki i niedziele, gdy samoloty startują jeden za drugim. Ścisk jest wtedy taki, że nie można przejść. Dochodzi do awantur – mówi pracownica kiosku w Etiudzie.
Wczoraj rano pasażerowie czekali na odprawę po kilkadziesiąt minut. Kolejka wiła się przez całą halę. Ludzie pomstowali, potykając się o bagaże, torowali sobie drogę do informacji o odlotach. Większość podróżnych musi stać, bo jest tylko jeden rząd plastikowych foteli. – Rozumiem, że tanie linie nie mogą oferować luksusu, ale to, co się tu dzieje, to przesada – krytykowała Ewa Malinowska […] Edyta Mikołajczyk z PPL Porty Lotnicze przekonuje, że w Etiudzie nie jest tak źle. – Zwiększyliśmy liczbę stanowisk do odprawy z czterech do ośmiu.
Tak więc, dadzą się zauważyć różnice w traktowaniu człowieka przez tzw. system.
Choć by zmienić ten stan rzeczy niedawno dopuszczono nas do pańskiego stołu, i pozwolono przyłączyć się do miłującej pokój i porządek reszty Europy…
…nadal moje serce oraz wszystkie inne części ciała (i tu jedno „niestety” – żołądek też) znajdują radość w przebywaniu z dala od wszelkich patologi życia społecznego.
Mam nadzieję, że teraz już dla wszystkich jest jasne, dlaczego postanowiłem oddalić się od Europy tak daleko, jak na to pozwala zachowanie szybkiego dostępu do Internetu i możliwości posilania się w barach szybkiej obsługi McDonald!
Z Tajwanu pisał dla was
?? (dawniej Piotr)
Witam,
nie mogę na stronie znaleźć maila,więc zostawiam wiadomość tu 😉 mam pare pytań związanych z Tajwanem, zwłaszcza z kwestią jak można wyjechać tam na dłużej, bo wiza turystyczna jest na max miesiąc, czy tam na miejscu można to przedłużyć znadując np. jakąś pracę czy trzeba to załatwić przed wyjazdem i czy orientujesz się jakie są podstawy do przyznania prawa do dłuższego pobytu. nie chodzi mi tu o urzędnicze regułki,ale jak to wygląda w praktyce,bo rozumiem że pewnie sam miałeś z tymi sprawami do czynienia.
Tak poza tym to zaznaczasz, że blog jest dla twoich znajomych, ale mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, że go czytam 😉
aha, i jeśli możesz to odpowiedź prześlij mi na maila,bo bez sensu chyba robić tu forum na stronie…
pozdrawiam