Kochani,
sądząc po ilości komentarzy, pół Polski z utęsknieniem czeka na kolejny mój wpis, a jednocześnie drży, czy aby pogarszający się stan zdrowia nie odwiedzie mnie od upiększania tego świata.
Otóż ku niepocieszeniu nielicznych wrogów, pragnę zawiadomić, że jestem w dobrych rękach, i to bynajmniej nie tych:
Aby wyjaśnić całkowicie całą kwestię, dziś naświetlę różnice jakie dzielą (bo nie łączą) systemy opieki zdrowotnej w tych dwóch pięknych – każdy na swój sposób krajach.
POLSKA
W Polsce służba zdrowia działa tak:
Interesuje was zapewne jak działa służbamedyczna w innych częściach świata.
A kasowo wygląda to tak:
Trzeba było nie głosować na kapitalizm i nie popierać solidarności w 1989!
Dzięki nieprzemyślanemu popieraniu internacjonalistycznej reakcji, całe społeczeństwo będąc we władaniu międzynarodowej finansjery płaci haracz krwiopijczym sługusom masońskiego spisku.
http://www.gavagai.pl/society/insight.php#szczepionki
Działa tak: firmy farmaceutyczne na Tajwanie trzymane są krótko przy pysku. Pacjent szpitala lub kliniki państwowej nie ma kontaktu z procesem zakupu leków. Nie ma ani pięknych posrebrzanych opakowań, ani wyrzucania niewykończonego pudełka z lekarstwem za 10 000PLN.
(tak – jest taki przepis w Polsce – jeśli chory ma kurację antyrakową na 50 kapsułek po 300PLN każda, to przepis mówi chyba do dziś, że jak są paczki po 20 tabletek, to ta reszta leci do kosza)
TAIWAN
W związku z tym moja niedawna wizyta u specjalisty przebiegła tak:
1. K***urwa trzeba mi do lekarza. Trudno pewnie ze 150PLN w plecy. Idę!
2. Poszedłem do najbliższego większego szpitala – pańśtwowego. Nie okazałem żadnego ubezpieczenia. Po przybyciu pobiera się kwitek w recepcji (kolejka maks. 5-6 osób, 1 minuta na osobę) i z nim idzie do gabinetu.
2a. Pod gabinetem jest osobna kolejka, ale każdy ma numerek i wisi lista pacjentów, a oprócz listy numerki wyskakują na ekranie nad drzwiami do gabinetu. Generalnie bezstresowo można pójść na miasto i wrócić za jakiś czas. Kolejna nie przepada. Jeśli przegapimy nasze „entrance”, można wejść poza kolejką po zameldowaniu się siostrze Irenie.
2b. Niestety okazało się, że lekarz szpitalny przyjmuje po południu, jest tylko klinika z tym samym specjalistą, ale to przychodnia prywatna na terenie szpitala. Dobra, trudno, wydam więcej – po południu nie mam czasu żeby jeszcze raz przychodzić.
3. Wizyta – wszystko po angielsku, czyli mogę w miarę bezproblemowo wytłumaczyć, że nie chcę podarować nerki na pomoc w szukaniu źródeł geotermalnych, ani oddać 2 litrów krwi ofiarom tłumienia antyunijnych zamieszek, tylko mam mniejszy problem.
4. Z wydrukiem od lekarza idę opłacić wizytę i 3 lekarstwa, które lekarz przepisał.
5. W każdym szpitalu jest punkt wydawania lekarstw – komputer lekarza przesyła dyspozycję i po ok 15 minutach (w międzyczasie się płaci, więc nie czeka się jak głupek) lekarstwa są gotowe do odebrania – każdy specyfik odliczony jest na całą kurację i zapakowany w torebkę, na której jest zapisane dawkowanie i sposób zażywania.
5. Koniec – jestem wolny – i zapłaciłem ok 25PLN ZA WSZYSTKO (bez ubezpieczenia!) !!!! Całość zajęła bezstresowo (oprócz strachu o przepłacenie) 20-30 minut od momentu wejścia do szpitala.
Nie wyobrażam sobie, żebym w Polsce wydał łącznie mniej niż 100PLN, zwłaszcza że trzeba by było kupić lekarstwa.
Tutaj specjalne przesłanie dla międzynarodowych koncernów farmaceutycznych:
COME AND GET MY 75PLN ASSHOLES!!! HA HA HA
WNIOSKI:
1) Po przeczytaniu artykułu o firmach farmaceutycznych i lobbingu, chyba nie masz już wątpliwości, że państwo (nie tylko polskie) łupi swoich obywateli do spółki ze swoimi kamratami od produkcji leków.
Unie Europejska osiąga wybitne rezultaty w tej działalności.
Przy czym na szczególną uwagę zasługuje kwestia regulacji emisji CO2, co jest niczym innym niż bezpośrednim podatkiem nałożonym na obywateli, przy czym ściąganie powierzone jest firmom energetycznym, a nie aparatowi egzekucji podatków poszczególnych państw. To tak dla zmyłki. A Państwo Polskie de jure znika z mapy (w przeciwieństwie do zaborów – za zgodą społeczeństwa) jak tylko zmuszą Kaczyńskiego żeby podpisał ratyfikację – i zamiast niepodległej silnej Polski w Unii będziecie mogli dupę sobie podetrzeć obietnicami wyborczymi Tuska.
2) Pozdrawiam wszystkich, którzy głosowali za przystąpieniem do ZSRE. (=Związek Socjalistycznych Republik Europejskich) oraz nadal na serio traktują wiarygodność system rządów i kontroli społecznej nad nimi w takiej postaci na jaką przez swoją bierność milcząco przyzwalają.
Przypominam (lub informuję, jak ktoś nie wie) że jest tylko jedno miejsce na świecie (jakiś stan w USA, zapomniałem który) gdzie na kartce do głosowania jest oprócz dwóch kandydatów okienko „ŻADEN Z POWYŻSZYCH”.
Innymi słowy idąc na głosowanie, macie kochani gwarancję, że głosujecie na kłamcę, i w związku z powyższym jak ja idę na wybory to:
– albo oddaję nieważny głos – skreślam wszystkich tych zakłamanych skurwysynów (to jak jestem ogólnie wyprowadzony z równowagi)
– albo głosuję na najsilniejszą opozycję względem najsilniejszego medialnie/politycznie ugrupowania (co jest rozwiązaniem racjonalnym – bo ci kolesie mają największe szanse utrzymywać rozbuchane złodziejstwo ugrupowania rządzącego w granicach „Umiaru”).
– po tych cyrkach które na szczęście osobiście znam tylko z newsów internetowych, a jakie dzieją się w całej Europie, śmieję się w pysk i żądam przeprosin od każdego, kto głosował w referendum za przystąpieniem Polski do ZSRE. Miłego płacenia rachunków za prąd!
(dodam, że koszt emisji CO2 nie jest wliczony w to, co unia pobiera na składki HA HA HA!)