Niestety plaga dumnej równości nie ominęła tej pięknej oraz mlekiem i miodem płynącej wyspy wynurzającej się z (od)mętów oceanu.
A co do tych mętów….

W jednym uniwersytecie wystawili „Wspaniałą bo amerykańską” sztukę. Było to przedstawienie zorganizowane przez studentów kończących właśnie anglistykę. Mam tan paru znajomych, więc na swoje nieszczęście zaprosili mnie na przedstawienie.
na 48 godzin przed godziną ZERO moją uwagę przyciągnęły symbole „zbliżone do satanistycznych” na pocztówkach reklamowych rozdawanych na kampusie.
imgp4149ok

Treść była „lepsza” niż moje oczekiwania. W wielu miejscach były nawiązania do symboliki i rytuałów satanistycznych, ale na tyle słabe, że nie dało się wyraźnie sprecyzować zarzutu. Np. jedna z postaci (kobieta) mówi więc po tym jak odkryła sodomię swojego męża:

„ja nie wytrzymam; […] położę się na ziemi, a ty mnie zabij” (W czarnej mszy satanistów ołtarzem jest właśnie ciało kobiety, ponadto istnieje rytuał składania ofiary – ludzkiej bądź zwierzęcej).

Kozie rogi na pocztówce są rogami nie kozy (samicy, która rzeczywiście występowała w sztuce), ale rogami kozła – a więc jest to symbol Szatana.

Dramatis personae:

Billy – syn;
Stevie  – matka,
Martin –  ten gość który realizował swoje „EGZOTYCZNE UPODOBANIA” (cytuję inny fragment tej sztuki) z kozą.

Wybrane fragmenty:

 

Matko-żona trzeźwo zauważyła w przerwach między napadami histerii i szału, że szczęśliwie jej mąż wybrał do igraszek kozę-SAMICĘ, a nie samca. Czyli matka jest HOMOFOBEM! A to nietolerancyjne bydle. Prawdopodobnie dlatego jako jedyna postać w sztuce zachowywała się jak oszalała [pod wpływem szokującej radosnej wieści o wszechstronnej tolerancji małżonka].
Nasunęło mi to pomysł, aby do walki z tym przedstawieniem poszukam sojuszników wśród organizacji promujących homoseksualizm! HA HA HA!! Żart.

imgp4152ok

Czyli co? Mąż uspokaja żonę mówiąc, że swojego syna nie przeleci, bo nie jest on w jego typie!! Mnie by taka deklaracja uspokoiła – przynajmniej syn jest wszak bezpieczny. Ale chyba tylko on. Zobaczcie dalej!

Fragment opisu jak gość zakochuje się w kozie:

imgp4153ok

Oto są „wartości rodzinne, o których jest cała sztuka”

————–

Wyjaśnienie: zastosowano tutaj sztuczkę neurolinwistyczną znaną powszechnie z reklam:
1- indukowane jest pozytywne uczucie, w tym wypadku wspomnienie pierwszej niewinnej miłości, ale może to być po prostu przypomnienie beztroskiego dzieciństwa – tak jak „dziś sam jestem dziadkiem” w reklamie cukierków Wertels Original.

2. Umysł reaguje na zapodane obrazy z opóźnieniem – tak więc uczucie nostalgicznych wspomnień trwa jescze przez chwilę po tym, jak wywołujący je obraz z niknął. Istotne jest to, że osoba manipulująca nakłania odbiorcę do samodzielnego budowania obrazów, co znacznie zwiększa skuteczność manipulacji.

3. Natychmiast po przekazie indukującym pozytywne uczucia idzie to co autor proponuje – czyli proceder zboczeńców z Ameryki. I w czasie gdy czytelnik bądź oglądający sztukę słucha jak to super zachodzić kozę od tyłu, nadal jeszcze pełen jest pozytywnych uczuć związanych z pierwszą miłością z podstawówki i generalnie zakochiwaniem się.

4. W ten sposób w umysłach widowni zasiewana jest akceptacja do dewiacji sodomii, i wszelkich zdegenerowanych zachowań jakie autor w tej sztuce poopisywał.  Wyobraźnia odbiorcy sama te dwa elementy łączy. Nowa koncepcja (sodomia) jest niczym koń trojański podsuwana do przegródki z rzeczami wywołującymi pozytywne doznania emocjonalne.
Autor sztuki to wredna i zboczona gnida i szuja. Jak tego  nie kapujecie, toście durnie.
————-

A tu w działaniu inne pielęgnowanie wartości rodzinnych, na które powoływała się dziekan wydziału anglistyki:

imgp4155ok

Dziekanowi temu mocno dałem się we znaki. Oj mocno!

Ale na razie idźmy dalej. Trochę się boję. Choć tylko cytuję, a poza tym jest to sztuka wyższa bo teatralna (więc niby wszystko mi wolno), mogą mnie za poniższe wstawki oskarżyć o kolportowanie pedofilii:

pedofilia

Niech mnie też oskarżą o nietolerancję, homofobię i brak zrozumienia dla kazirodztwa skrzyżowanego z homoseksualizmem oraz grzmocenia wszystkiego, co się rusza:

incest

Czyli – jak widać – nawet syn nie jest bezpieczny!

Tutaj mała dygresja – powyższy fragment jest potwierdzeniem kobiet mających niskie mniemanie o facetach: „men will screw anything!” zwykły mawiać, przełykając kolejne ciacho z kremem, licząc przy tym, że „anything” znaczy też kobiety ważące 12o kg netto*.

* netto – tu: bez makijażu.

W związku z zaistniałą sytuacją postanowiłem działać.

Raz – dla rozgrzewki…

(to fragment filmu INFORMATOR ang. Insider, którego obejrzenie polecam. Ostatnie 2 linijki – to chyba moje ulubiony cytacik z całego filmu (przepraszam za wulgaryzm)
– Poopierdalasz ich jeszcze, czy możemy zaczynać?
– Nie, już czuję że mi serce bije!

a dwa – dla idei! Dla pomocowania się za łby z szerzycielami zgorszenia

Dokonałem wraz z pomocnikami co następuje:

(większość działań została podjęta z mojej inicjatywy i za moją kasę – nie powiem tylko które i jak, ani kto realizował jakie zadania – to tajemnica, bo pomagali mi studenci, którzy mogą w ten sposób narazić się na nieprzyjemności z różnych stron)

wpierw profesjonalne przygotowanie, czyli namnożenie materiałów dowodowych.
dsc00526

– dwukrotna wizyta w Ministerstwie Edukacji

– wizyta w kilku redakcjach gazet oraz stacjach telewizyjnych.

dsc00527

(zdjęcie plakietki z jednej ze stacji – żeby nie było że nie byłem)

 

———— teraz na poważnie – część teoretyczna —-

Ten wpis to nie żadne studium psychologiczne, ale skrótowo:
1. treść sztuki była pełna programowania neurolingwistycznego – NLP. jest to rodzaj systemu technik takiego oddziaływania na umysł ludzi, aby osiągnąć jak największą zmianę w ich postawach – bazuje na dogłębnej znajomości psychologii i psychiatrii.   http://pl.wikipedia.org/wiki/Programowanie_neurolingwistyczne

Już trochę wyjaśniłem wyżej. Teraz więcej. Przykład: jak ten mąż opowiadał o zakochaniu się w kozie, używał słów kluczowych, które wywołują w umyśle słuchacza określone asocjacje, które z kolei wywołują określone emocje. Z emocjami idzie zmiana postawy poznawczej, także skłonność do akceptacji i odrzucania rozmaitych innych rzeczy.  Wyrażenia typu „just imagine this…”  „these eyes…” „extasy and purity…”  to właśnie słowa kluczowe. W wielu miejscach stuka poprzetykana jest właśnie testami typu „wyobraź to sobie…” „czy to widzisz?”
uch…. rzygać się chce.


2. Ponieważ nauczyciel wzmacniał w uczniach postawę „wszystko w porządku, to tylko sztuka” dzieciaki ponoć nawet sam tą sztukę zaproponowały,
w umysłach zadziałał dodatkowo mechanizm racjonalizacji  – skoro nauczyciel mówi, że to OK, to znaczy że OK.
Aby załapać tą kwestię, proszę przeczytajcie sobie o eksperymencie Milgrama oraz o słynnym eksperymencie Asha z długością odcinków, a potem sami wyciągnijcie wnioski.

3. HA HA! I tak to działa – właśnie wami manipulowałem. Jeśli sami włożycie trochę pracy, jeśli próba zrozumienia jakiejś sprawy polega nie na tym, że ktoś was przekonuje, a wy słuchacie, ale SAMI JESTEŚCIE ZAANGAŻOWANI W PROCES TWORZENIA OBRAZÓW MENTALNYCH, to nabyte nowe przekonania o wiele trwalej wbudowują się w wasze poglądy.
Dlatego np. w chińskich obozach jenieckich podstawową techniką prania mózgu było nakłanianie jeńców do tego, aby w pierw czytali teksty anty-amerykańskie w myślach, potem na głos, a potem przez obozowy radiowęzeł.
Podobny cel mają wszelkie rytuały przyjęcia do jakiejś zamkniętej grupy. Otrzęsiny, próby męskości, rytualne tatuaże. Nowy członek musi zrobić coś, co na trwałe połączy go z grupą więzami lojalności i przynależności.
Czyli nowy członek gangu musi wymusić haracz, albo coś ukraść albo kogoś zabić.
W sektach nowi członkowie są proszeni, aby przekonywali kandydatów na adeptów. Dzięki temu znacznie szybciej dochodzi w nich do wykorzenienia starego systemu wartości, oraz racjonalizacja i wzmocnienie nowego.
W sztuce z kozą zachodzi identyczny proces – jakby uczniom wmawiać że sodomia to też miłość, toby raczej się z tym nie zgodzili. Jednak jak zrobi im się sieczkę we łbie i pogmatwa definicje miłości i zboczeń, dodatkowo dostaną swoje 5 minut sławy i ludzie się poschodzą żeby obejrzeć sztukę i poklaskać, to sami aktorzy dojdą do wniosku, że realizują ważną misję społeczną przekazywania nowych wartości tolerancji dla miłości bez granic*.

* – patrz pkt 4

4. U ludzi w wieku 17-22 lata (czyli np tych, którzy siedzieli na widowni) nadal formują się postawy moralne i głębsze struktury nawykowe. Po takiej dawce zboczeń i perwersji przekleństw, pomieszania seksu, sodomii, kazirodztwa, miłości macierzyńskiej, miłości romantycznej i pociągu seksualnego, następuje przynajmniej czasowe  i częściowe wykorzenienie bądź zawieszenie norm, które dotychczas były im wpajane. Mogą np utracić powiązanie miłości romantycznej z pociągiem do płci przeciwnej itp itd. Umysł w stanie takiego chaosu pojęciowego jest bardzo plastyczny i łatwy w obróbce. Co najgorsze – nowe wartości (wartości!) a raczej ICH BRAK mogą usadowić się w nim na stałe.

DOWÓD: jedna moja koleżanka, która brała udział w tym przedstawieniu odgrywając rolę farmera uprawiającego sodomię ze świnią, zrobiła sobie taki tag w komunikatorze MSN:

1-msn-tag_activewindow-ok

Cztery znaki po prawej od daty przedstawienia to w tłumaczeniu „Miłość bez granic/ograniczeń!” – czyli tekst reklamujący przedstawienie i jego treść.

Jakieś pytania i wątpliwości? Jak tej dziewczynie wytłumaczyłem co robi, to prawie się popłakała – ale ZE WZGLĘDU NA KONFLIKT POZNAWCZY: LOJALNOŚĆ GRUPIE STUDENTÓW ZAANGAŻOWANYCH W PRZYGOTOWANIE PRZEDSTAWIENIA VS NOWE SPOJRZENIE  – W REZULTACIE  SWOICH PRZEMYŚLEŃ ODMÓWIŁA WYCOFANIA SIĘ.

Dodam jeszcze, że zakończenie sztuki jest takie, że bohaterowie stają w konfuzji i nie wiedzą co ze sobą zrobić. W głowie widza zostaje kompletny chaos myślowy, brak wniosków, nauk, przestróg, wyjaśnień, czy dydaktycznego komentarza.

———– wracamy do relacji ——————

W związku z podjętymi działaniami zboczona profesorka przyzwyczajająca młodych ludzi do sodomii, pedofilii, kazirodztwa w różnych (wszystkich chyba) kombinacjach, miała dzięki mnie następujące problemy:

1. W dzień premiery Ministerstwo Edukacji Narodowej w postaci szefa Departamentu Edukacji zadzwoniło na wydział anglistyki z pytaniami o treść sztuki.

2. MEN (ten tajwański) wysłał też pismo (widziałem na własne oczy!) z oficjalnym żądaniem wyjaśnień od wydziału anglistyki, prawdopodobnie też od rektora uniwersytetu. Co w nim było będę wiedział później.

3. Vice-rektor szkoły został powiadomiony – dostał kopię scenopisu z podkreśleniami wszystkich fragmentów istotnych dla sprawy. Opisałem mu też znaczenie wszystkich wyrażeń slangowych z tekstu, oraz tricków NLP których zadaniem w treści sztuki było powiązać zoofilię, pedofilię i inne takie do pozytywnych odczuć związanych z miłością romantyczną .

Aha, pokazałem mu do czego to w rezultacie prowadzi: http://www.ateista.org/?p=107
Wkurzył się na tyle, że rektor też został o tym powiadomiony i czytał moje małe wypracowanko z opisem zastosowanych technik manipulacji – nękali organizatorkę, nie wiem tylko jeszcze w jaki sposób, ale się dowiem. Generalnie miała ona spore ciśnienie też i od tej strony.

4. W dzień po drugim wystawieniu sztuki w największej gazecie po angielsku na drugiej (HA HA! SUKCES!) stronie poszedł ten artykulik: http://www.taipeitimes.com/News/taiwan/archives/2008/12/13/2003430975

article_1
Natomiast w dniu przedstawienia gazeta zadzwoniła do tej zboczonej zołzy organizatorki  i ją odpowiednio przepytała. Niestety tajwańskie pismactwo trochę poprzekręcało i wypaczyło całą sprawę (pismactwo zawsze tak robi, więc PRZESTRZEGAM: jeśli ktokolwiek przeprowadzi z wami wywiad, DOMAGAJCIE SIĘ JEGO AUTORYZACJI PRZED PRZYSTĄPIENIEM DO ZADAWANIA PYTAŃ.), więc najlepiej to się nie udało, ale ciśnienie jednak tej zołzie na łeb spadło.

Dodam, że redaktor gazety, u którego sprawa była meldowana, początkowo nieco sceptyczny, jak doczytał do opisów pedofilii, sam się zdziwił mocno, że coś takiego przeszło w publicznej szkole.

5. Łącznie 3 redakcje gazet i dwie stacje telewizyjne dostały pełne materiały o sprawie. Z tego co wiem jeszcze jedna redakcja też uderzała z pytaniami w kierunku szkoły.

6. Wszystkim osobom, do których udaliśmy się ze sprawą, został puszczony filmik nagrany telefonem. Oto przykładowa scenka ze sztuki – nagrana telefonem:


I teraz… czy ta koza wyraziła eksplicite chęć zbliżenia z człowiekiem? Może trzeba powiadomić zielonych? Może to zapędzi do działania obrońców praw zwierząt? HA HA HA

To teraz wyobraźcie sobie, jakie baba miała ciśnienie jak jednocześnie zwaliło się jej na głowę Ministerstwo, własny wydział, rektor uniwersytetu i prasa!!! HA HA HA!!!!!!!!

A jeszcze z nią nie skończyłem!

Jak więc Drodzy czytelnicy widzą, nie narzekam na brak zajęć na mojej pięknej wyspie!
MOJEJ WYSPIE!!!

Post scriptum

——- Wątek europejski ————–

Hiszpania: prawa człowieka dla małp?

Możliwe, że już niedługo prawa człowieka będą przysługiwać małpom. Hiszpańscy posłowie z komisji ds. ochrony środowiska poparli pomysł przyznania małpom prawa do życia i wolności – podaje Reuters.

I, jak już wcześniej informowałem w kwestii atakowania wartości chrześcijańskich:

Wreszcie ktoś też zobaczył, i dobrze poza tym opisał to co pisałem na moim oficjalnym blogu:

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=610

Tak czy owak jednak, ruch socjalistyczny nie może tolerować ponadnarodowej i ponadpaństwowej organizacji, która stawiałaby przed sobą inne cele, a przede wszystkim ? która głosi autonomię człowieka, mającego ?bardziej słuchać Boga, niż ludzi?, nawet jeśli ci ludzie personifikują w sobie ?zbiorową mądrość partii?. Toteż po etapie terroru bolszewickiego, nastał etap operowania przez rozmiękczanie ? między innymi dlatego, by społeczności Zachodu przedwcześnie nie płoszyć objawieniem im prawdziwych celów. Dla etapu operowania przez rozmiękczanie charakterystyczne są próby narzucania Kościołowi katolickiemu doktryny etycznego ?kompromisu?, zasadzającej się na przyjmowaniu ?mniejszego zła?. Kiedy zaś Kościół już ?mniejsze zło? zaakceptuje?, z braku argumentów, których, akceptując ?mniejsze zło?, wcześniej się pozbawi, będzie musiał zaakceptować również i to większe.

Bardzo zachęcam do przeczytania CAŁOŚCI felietonu .

Teraz test dla was:
Jak ktoś chce, może się dorzucić do pokrycia moich wydatków symboliczne 1 PLN dla mojej satysfakcji.

(Tą metodę ściągnąłem od Imperialistycznych Amerykanów. Oni tam często kwestują za jakąś sprawą nie po to aby zebrać potrzebną kwotę, ale po to, aby pokazać odpowiednim władzom, że są ludzie zaangażowani w jaką sprawę na tyle, aby dać monetę 25c na rzecz tejże sprawy. Można to zobaczyć np. w filmie Powrót do przyszłości – jak zbierali na remont zegara w ratuszu Hill Valley.)

No i ciekaw jestem komu będzie się chciało wysłać mi 1 PLN przelewem! Teraz widzicie – skoro nie stajecie w obronie moralności nawet tak symbolicznym gestem, to wasz kręgosłup moralny jest złamany, a moralność , jeśli ma z nią iść jakakolwiek działanie – jest pustą skorupą.

?All that’s necessary for the forces of evil to win in the world is for enough good men to do nothing.? Edmund Burke

Dziękuję za uwagę.

————–

Podsumowanie operacji:

ksero, nagrywanie płyt CD z rejestracją przedstawienia, dojazdy kosztowało mnie łącznie około 100PLN w przeliczeniu.  Uważam że była to znakomita inwestycja. Znacznie więcej zabawy, niż za tą samą kasę iść do kina + na hamburgera do Burger Kinga.

Jeśli ktokolwiek z Was miał wątpliwości co do posiadania przeze mnie przysłowiowych cochones, to teraz sprawa jest chyba jasna. Pod koniec roku 2009 opiszę podobny numer, który zrobiłem w 2008. Na razie siedzę cicho, bo sprawa jest rozwojowa i zdradzanie planów komukolwiek może przyczynić się do ich popsucia.

A to wasza nowa europejska żona – albo mąż
(dopisałem na wszelki wypadek „mąż”,  bo teraz taka moda i jeszcze by mi skasowali blog za szerzenie tej no… homofobii)

knuttz_ueba_21

Dopisane marzec 2009:

Z punktu widzenia pragmatycznego – moja operacja nie odniosła zamierzonego celu. Oba zaplanowane przedstawienia odbyły się. Powody:
– Niestety akcja została przeprowadzona za późno o 48 godzin.

– Moje działania nie wywołały skutecznej reakcji dyrekcji szkoły. Rektor, gdyby wiedział wystarczająco wcześnie o gazetach i TV oraz wizycie w ministerstwie, może by się przestraszył i coś zrobił. Nie wiedział, w związku z tym po prostu starali się sprawę zatuszować przez zlekceważenie i przeczekanie

– Gazeta też się nie popisała. Jakimś cudem w finalnej wersji artykułu nie przedstawiono racji przemawiających PRZECIW sztuce: tj. nie zacytowano i nie opisano wystarczająco przekleństw i innej zawartości. Zrobili unik.
Niezależnie jednak od tego – i tak sami organizatorzy nie cieszyli się z samego pojawienia się artykułu – więc jednak trochę sukces.

– Dyrekcja nawet nie wymusiła, aby przed wejściem sprawdzano pełnoletności widzów.

Dopisane lipiec 2010:

W grudniu 2009 pofatygowałem się żeby osobiście zobaczyć mojego oponenta, czyli dziekana wydziału jęz. angielskiego. Na moją prośbę w rozmowie uczestniczył także jeden z profesorów tego wydziału.

Obyło się bez niespodzianek, czyli w obu osobach (w sumie u mnie też, tylko że miałem poglądy przeciwne, ha ha!) dało się zauważyć silny dysonans poznawczy – tzn. nie przyjmowali do wiadomości, ze ze sztuką jest coś nie tak.

W związku powyższą okolicznością w tonie łagodnej perswazji, jednak demonstrując gotowość do natychmiastowej konfrontacji dokonałem następujących rzeczy:

– puściłem im z dyktafonu rozmowę nagraną z jedną absolwentką wydziału: opis jak ta zboczona profesorka maltretowała psychicznie studentów w związku z inną sprawą. Tak tak, kochani. Myślicie że to był jej pierwszy wybryk? Przecież żeby odwalić taką (TAKĄ!) inscenizację teatralną musiała czuć się TOTALNIE BEZKARNIE.

– po tym prawym sierpowym opierdzieliłem ich za brak kontroli nad tym co robią na wydziale. I tu byłem bardzo niegrzeczny. 

– opisałem jeszcze kilka rzeczy z życia wydziału, o których nie wiedzieli, lub z którym i wcześniej postanowili nic nie robić.

– Kazałem im poczytać te pozakreślane fragmenty sztuki i poprosiłem o jasno sprecyzowane potwierdzenie, czy nadal uważają że wszystko jest OK. I wg nich było!
Doszło do tego, że w ferworze obrony swoich ówczesnych decyzji nauczyciel (Amerykanin) stwierdził: „nie ma nic przeciw temu, aby jego dwunastoletnie dziecko obejrzało sobie film hard-porno z sodomią, bo trzeba je [dziecko] traktować jak dorosłe i dać mu pełną swobodę”. Widzicie, jak działa inżynieria społeczna tych skurwysynów? Gotów doprowadzić do zupełnej degeneracji własne dziecko, byle nie musieć przyznać się do błędu.

No żesz kurwa! Na to mu wygarnąłem już po spotkaniu, bo nie chciałem przy kobiecie-dziekanie.

Pani dziekan również waliła tekstami typu: „jej studenci powinni zbierać doświadczenie życiowe i nie wolno ich odcinać od jak najwcześniejszego kontaktu z tym, co w życiu ich czeka” – czyli z tymi podkreślonymi na pomarańczowo  opisami. Dla efektu humorystycznego natychmiast w takich momentach jej czytałem na głos prosto w oczy wszystkie te „fuck you” itp. W sumie więc niezależnie od powagi  sytuacji nieźle się ubawiłem. Baba musiała trzymać się swojej wersji i nie mogła protestować należycie na ordynarne chamstwo z mojej strony.

(Na marginesie, zainspirowała mnie do tego pomysłu wręcz genialna scena z powieści Achaja. Tam grupa rycerzy tzw. Zakonu przebrała się za bandytów by wymordować karawanę niewinnych podróżnych. Zrządzeniem losu zostali wyrżnięci co do jednego. Gdy pojawili się ich kamraci, już w oficjalnych strojach, zostali zmuszeni do ostentacyjnego i dosłownego oszczania owych „bandytów”, czyli swoich druhów.)

Na sam koniec, patrząc tej pani w oczy uprzejmie poinformowałem, że moje oko dyszy na ich karki i każda następna próba świnienia w umysłach studentów skończy się z moją natychmiastową i bezwzględną reakcją na wszystkich możliwych frontach, bez przedawnienia. Ci, którzy mnie znają wiedzą, że często emocje na mojej twarzy odzwierciedlają się bardziej wyraziście niż u innych. Wykorzystałem to przy przekazywani pani dziekan powyższego przesłania, co – uważam skromnie – odniosło pożądany skutek.

Na zakończenie dodam, że następnego roku, czyli właśnie w grudniu 2009 dyrekcja nie poszła na ryzyko i przedstawienie teatralne bazowało na jakimś tam autorskim scenariuszu jednego ze studentów. I o to kurwa chodzi. 

Print Friendly, PDF & Email

Related Posts

One thought on “Zboczeńcy na Tajwanie

  1. Nie wierzę. Szczęka mi opadła gdy przeczytałem, że to było przedstawienie na uniwersytecie. Wydawało mi się, że ludzie w wieku 19 lat potrafią już rozróżnić pewne rzeczy. Wygląda na to, że jest inaczej.

    Piotrze, pięknie postąpiłeś. Mam nadzieję, że będę mógł Ci pogratulować osobiście.

Skomentuj Marcin Brzeczyszczykiewicz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *