Aha, byłem w muzeum, w którym są chińskie skarby kultury i cywilizacji. Oczywiście nie znam nazwy.
Tak wygląda muzeum od zewnątrz:
A tak jeden z eksponatów, nocnik cesarza ping-ponga:
Tak naprawdę jest to kociołek do gotowania jedzenia. Ma 3,5 tysiąca lat. Z biegiem stuleci przeznaczenie takich kociołków zmieniło się na czysto rytualne. Wewnątrz są zazwyczaj inskrypcje opisujące jakieś ważne wydarzenia itp.
Cała zawartość muzeów, które odwiedziłem (2 budynki) zmienia się niej więcej co miesiąc. Historia zbiorów w maksymalnym skrócie jest mniej więcej taka:
W 1949 r aparat rządowy Republiki Chińskiej Czang Kajszeka spieprzał na Tajwan uciekając przed komunistami z towarzyszem Mao na czele. Spieprzali szybko, ale na tyle wolno, że zabrali ze sobą wszystko co się dało – w tym właśnie zawartość muzeów. Do dziś zbiory są powodem licznych nieporozumień między kontynentem a Tajwanem. I oczywiście potężną kartą przetargową Tajwańczyków.
Przy tej okazji (zajęć w szkole nie było) odwiedziłem największy tzw. Tourist Night Market:
To jest taki stadion dziesięciolecia, aby zwiększyć podobieństwo obu imprez handlowych, tutaj też większość sprzedawców stanowią Azjaci . Ha ha ha
Ci co się nudzą mogą pograć w Tetris: Jeden gość grał a jak wracałem po godzinie to ciągle grał.
A tutaj koleś wróży drugiemu z ręki: To są tak zwani wróżbici, którzy trzepią kasę na zabobonności Chińczyków, którzy mogą nawet zmienić imię, dlatego że powie im tak wróżbita.
27-09-2004
Moon festival. To drugie co do ważności święto w Chinach i okolicach.
Poniżej wnętrze świątyni buddyjskiej poświęconej bogini Guanyin.
W powietrzu jest więcej dymu z kadzidełek, niż tlenu, ale Chinolom to najwyraźniej nie przeszkadzało. Co najwyżej niektórym, bo strasznie zawodzili. Mówili mi że to jest taki rodzaj śpiewu, ale moim zdaniem po prostu chcieli wspólnymi siłami poruszyć masy powietrza żeby przewentylować wnętrze.
Poniżej: ludzie kupują owoce i różne słodycze (w świątyni, albo można przynieść własne) stawiają je na stołach i idą się modlić. Po powrocie po artykuły spożywcze okazuje się, że nasyciły się one atmosferą duchowości, bądź zostały „dotknięte” przez duchy. Wtedy zabiera się coś takiego do domu i zjada.
A poniżej przyczyna tego całego zamieszania, czyli księżyc w pełni, do którego w Polsce ps wyją., fragmentem owej świątyni:
A to jest muzeum w tych Tajpejskich Łazienkach: tam jest staw, w którym żyje bardzo dużo ryb. ciągle dziwię się, dlaczego ich jeszcze nikt nie zjadł.
A to jest brama do tego całego parku:
W czwartek po teście nam odpuścili i cała szkoła pojechała do teatru, który bez takich wymuszonych na studentach wycieczek dawno już by zszedł na psy!
To kilka osób z mojej klasy: od lewej: Niemiec, Polak, Tajwańczyk, mój nauczyciel, Wietnamka, Nikaraguanka i taka dziewczyna z Brunei (Brunejka? Pies ją wie jak się to odmienia przez przypadki).
Ok, teatr to w Chinach nie teatr tylko cyrk bo wszyscy fikają koziołki i robią różne dziwne rzeczy bardzo dalekie od statycznych scen typu „Pić albo nie pić” (chyba że coś przespałem). W każdym razie europejscy aktorzy by protestowali i zrobili strajk głodowy, jakby musieli coś takiego odegrać.
Wpierw był pokaz akrobatów, potem pokaz zręczności.
i uwaga: nowość: film z tym stołem. Później robili jeszcze dziwniejsze rzeczy, ale mi się nie udało sfilmować. W każdym razie nie wiedziałem, że coś takiego jest możliwe. Ale się skubani obćwiczyli!!!
Z innej bajki:
tak wygląda niedziela i relaks Chińczyków – puszczają się latawice….. o! przepraszam chciałem powiedzieć… puszczają latawce:
A to jest ładne zdjęcie. Akurat zdejmują z masztu flagę, nie tylko żeby ją uprać, ale i po to żeby ją zdjąć:
Po zdjęciu flagi Tajwańczycy idą karmić ryby proszkiem do prania. Wygląda to jak z jakiegoś horroru, tak te biedne wygłodzone ryby się kłębią!
Ponieważ odwiedzający spacerowicze samodzielnie by nei wpadli na to, czego nie wolno robić, władze przygotowały ściągawkę:
Tutaj pilnują swojego wodza SunYatsena, żeby im go nie ukradli.