Chcecie wpaść w panikę, poczytajcie sobie to:
http://wiadomosci.onet.pl/2022144,441,item.html
Tajfun nad Tajwanem; może zalać cały kraj
Tajfun, który ma dotrzeć w sobotę rano do Tajwanu, grozi zalaniem całego kraju – informuje CNN. Dziś rano wiatr wiał z mocą 180 km/h. Morakot, średniej mocy tajfun, przemieszczał się na północny-zachód.
Co za ćwoki bez szkoły po tych Onetach piszą! Gdyby nie to że sobie właśnie siedzę 5km od centrum nawałnicy i sam mam oczy i patrzę, to bym się przestraszył.
Taki tajfun to tu jest kilka razy w roku. W sumie nic nie zapowiadało, że teraz dowali gorzej niż normalnie.
Ot – patrzę za okno – i rzeczywiście pada, nawet trochę wieje.
Najśmieszniejszy jest ten kawałek:
Wichura spowodowała groźne osunięcia się lądu. W kraju zamknięto szkoły i urzędy, lotniska wstrzymały loty. Nawałnica może przemieszczać się w stronę stolicy ? twierdzi meteorolog CNN Kevin Corriveau. Uważa on, że skutki huraganu będą ogromne.
A plus dodatnie tych zamknięć jest to, że wszyscy mają ekstra dzień wolny – chyba że szkoły I TAK SĄ ZAMKNIĘTE NA WAKACJE.
Więc co? zamykać na dwa razy?
W związku z brakiem zaufania do pismaków, postanowiłem zbadać sprawę organoleptycznie.Upewniwszy się wcześniej że jadę w miejsce, przez które tajfun już przeszedł, pojechałem w góry.
W związku z tym postanowieniem przeżyłem następujące przygody:
0. Po drodze podkusiło mnie żeby zobaczyć co jest na końcu jednej bocznej drogi. Różnicę wysokości ok. 800m – w większości zygzakiem pnące się betonowe podjazdy do pól.
Oprócz krowy:
po dotarciu do końca najwyżej położonej ścieżki musiałem porzucić środek transportu:
ale za to znalazłem szczyt góry, który wygląda tak:
1. 4 godziny jazdy nocnej przez teren usłany przeszkodami wodno-drogowymi – zalane odcinki dróg, zwalone drzewa, ciagły deszcz.
Tak wyglądała tama na rzece:
2. Na oparach paliwa (jak zwykle) dotarłem do położonej na wys. 2100m wioski Lishan.
3. Namiot przeciekał – o 2.00 w nocy obudziłem się z 5mm wody i całkowicie mokrą dupą. Namiot co chwila atakowany przez porywisty wiatr, przesuwał się i gdyby nie mój własny ciężar, poleciałby na ścianę budynku, który teoretycznie miał go od wiatru osłaniać
4. Przez to przejechałem
ale tu już wymiękłem:
W związku z tym nie dało się przejechać do mojego zaplanowanego celu.
Doawanturowałem się (jak ja lubię to słowo) najdalej jak się dało.
Z podkulonym ogonem wróciłem po własnych śladach.
Dzięki temu mogłem stwierdzić, że droga, którą pokonywałem nocą czasami wyglądała tak:
Nadmienię, że w jednym takim zalewisku z wodą wartko płynącą, zalało mi skrzynię biegów – i musiałem pchać mój wierny pojazd ze środka bajora.
W końcu jednak dotarłem na w miarę płaski i bezpieczny teren
Po czym, wróciwszy do domu doczytałem, że tym razem tajfun rzeczywiście dał popalić:
http://galerie.money.pl/tajfun%3Bmorakot%3Bna%3Btajwanie%3Bi%3Bw%3Bchinach,galeria,2728,0.html
Z oka szalejącego cyklonu, zatapiającego wyspę i sunącego nieuchronnie do zdobycia zaciekle bronionej przez mieszkańców stolicy,
Ja