Aha, byłem w muzeum, w którym są chińskie skarby kultury i cywilizacji.
Oczywiście nie znam nazwy.
Tak wygląda muzeum od zewnątrz:
A tak jeden z eksponatów, nocnik cesarza ping-ponga. Ale musiał mieć wielką dupę.
Tak naprawdę jest to kociołek do gotowania jedzenia. Ma 3,5 tysiąca
lat. Z biegiem stuleci przeznaczenie takich kociołków zmieniło się na
czysto rytualne. Wewnątrz są zazwyczaj inskrypcje opisujące jakieś ważne
wydarzenia itp.
Część zawartości sal muzeum, które odwiedziłem (2 budynki) zmienia się niej
więcej co miesiąc. Historia zbiorów w maksymalnym skrócie jest mniej więcej
taka:
W 1949 r aparat rządowy Republiki Chińskiej Czang Kajszeka spieprzał
na Tajwan uciekając przed komunistami z towarzyszem Mao na czele. Spieprzali
szybko, ale na tyle wolno, że zabrali ze sobą wszystko co się dało –
w tym właśnie zawartość muzeów. Do dziś zbiory są powodem nieporozumień
między kontynentem a Tajwanem. I oczywiście potężną kartą przetargową
Tajwańczyków.
Przy tej okazji (zajęć w szkole nie było) odwiedziłem
największy tzw. Tourist Night Market:
To jest taki stadion dziesięciolecia, aby zwiększyć podobieństwo obu
imprez handlowych, tutaj też większość sprzedawców stanowią Azjaci.
Ha ha ha!
Ci co się nudzą mogą pograć w tetris: Jeden gość grał, a jak wracałem
po godzinie to ciągle grał.
A tutaj koleś wróży drugiemu z ręki: To są tak zwani wróżbici, którzy
trzepią kasę na zabobonności Chińczyków, którzy mogą nawet zmienić imię,
dlatego że powie im tak wróżbita.