Wbrew moim pragnieniom nie udało mi się przybyć na tą kwitnącą mlekiem i miodem* wyspę dokładnie w rocznicę inwazji na nią 1 kwietnia 1945. To nie żart.
(* – oczywiście chodzi tu o japoński odpowiednik, czyli oczywiście surowe wodorosty i równie surowe stworzenia morskie za wyłączeniem ryb (Serio) i sake (to już mniej serio))
Pomimo tego zgrzytu, przypominającego dźwięk pilnika szorującego po kościach wrzeszczącej ofiary kata połączonego z wizgiem nienaoliwionej gąsienicy czołgu wyposażonego w miotacz ognia, wyprawa była udana. A oto relacja: