Jak już wcześniej informowano, AD 2008 odbyłem swoją pielgrzymkę do miejsca katastrofy heroicznej wyprawy naszych gwiezdnych sąsiadów. Ich galaktyczny korabl, który zwany jest potocznie Meteorytem Tunguskim, leży obecnie przywalony stosami zgniłych drzew pośrodku syberyjskich lasów.
Oto jest opowieść o mnie, człowieku, który nie zważając na komary, niedźwiedzie i pijanych Rosjan, udał się ku miejscu katastrofy. Innymi słowy pojechałem w kierunku z którego wszyscy uciekają- zupełnie jak na amerykańskich filmach akcji.
Część pierwsza epickiej opowieści,
opisująca dotarcie na miejsce:
Jak zapewne wszyscy pamiętają, pierwszy kontakt Ziemi z cywilizacją pozaziemską nastąpił 30 czerwca 1908 roku.
STOP! Może niezupełnie tak mi się zdanie ułożyło. Lepiej powiedzieć odwrotnie: pierwszy kontakt cywilizacji pozaziemskiej z Ziemią nastąpił 30 czerwca 1908 roku o koło 7.14 rano czasu miejscowego na Syberii.
A może jeszcze lepiej tak: pierwszy bliski kontakt kosmitów z Ziemią…. Nie… nadal nie dość dwuznaczne. „Pierwsze zetknięcie kosmitów z powierzchnią ziemi”…
Uhhhh! Po prostu walnęli w czołowo pyskiem w grunt bez żadnej gry wstępnej.
Na Wikipedii możecie sobie poczytać więcej.
Ów kontakt nie do końca poszedł tak jak „zieloni” sobie obmyślili jeszcze przed zasznurowaniem tamtego dnia butów. W sposób zupełnie niezaplanowany (chyba? ale kto ich tam wie) ich statek kosmiczny, zwany także przez miejscowych „Meteorytem Tunguskim” rozsmarowało malowniczo nad tajgą przy akompaniamencie gigantycznej eksplozji.
Istnieje teoria, odkryta przez amerykańskich (a jakże) naukowców, że kosmici próbowali staranować jakiś wieżowiec, ale nie było wtedy GPSa i zabłądzili.
Zdarzenie miało miejsce tutaj:
Tak wyglądała tajga po samej katastrofie. Leśniczy musiał się nieźle wkur….żyć, jak rano wytrzeźwiał i wyszedł na obchód
A tak wygląda najbliższa okolica zdarzenia:
Narosło wiele kontrowersji co do tego co miało miejsce. Niektórzy ograniczeni wyobraźnią sztywniacy ośmielają się nawet twierdzić, że to NIE BYŁ statek kosmiczny. Postanowiłem więc udać się na miejsce, i spytać o całą sprawę lokalnych mieszkańców: komary, niedźwiedzie i znacznie mniej liczną grupę ludzi.