Kangurlandia cz. 3 – Kradzież motoru oczami Sherlocka Holmesa

Poprzedni odcinek: Operacja Pustynna burza i poszukiwanie diamentów

 

Sherlock Holmes to postać budząca podziw u wszystkich. Jest tak ze względu na niesamowitą wręcz spostrzegawczość i umiejętność kojarzenia ze sobą faktów.

Najsłynniejsza opowieść o tej budzącej zazdrość umiejętności tutaj:

Sherlock Holmes was helping Watson with his taxes. To the smug face of Sherlock, an overjoyed Watson exclaimed, “Another brilliant deduction, Holmes!”
HA HA HA! Temat wybitnie kwietniowy – w przywiślańskim kraju zbliża się czas składania deklaracji.

Żaden Sherlock Holmes nie pomoże jednak w rozwiązaniu zagadki poniżej!
Ileż godzin przetrawią nad nią ludzie z obsługi motelu, na którego parkingu zamelinowałem się na noc. Pozostał po mnie ślad po oleju nakapanego na beton (nieszczelna uszczelka skrzyni biegów)… a obok kamień, który ktoś przetargał 200 metrów z klombu z drzewkami naprzeciw recepcji… Zagadka stulecia.

Nawet nie będę próbował Was namawiać na zgadywanie co się stało. Nie macie szans! Opowiem po prostu po kolei jak było:

1) Jechałem do oporu, czyli do około północy. Zaparkowałem motor na parkingu przy jakimś zamkniętym na noc motelu. Motocykl postawiłem przy planowanym miejscu rozstwienia namiotu – na przeciw wejścia do niego (ważne), a potem ten namiot rozstawiłem.

2) Następnie przeniosłem namiot pod drzewo, żeby mniej się rzucał w oczy, w oryginalnym miejscu był oświetlony latarnią parkingową.

3) Około 1.00 w nocy słyszę, że coś się dzieje 50 metrów ode mnie od strony śmietników w głębi terenu. Zmęczony podróżą nie zwróciłem uwagi, że tam te śmietniki sobie są. A poza tym było ciemno. Po jakimś czasie przestało hałasować, a ja zapadłem w niespokojny sen zmęczonego (ważne!) człowieka.

4) Nagle na granicy snu i jawy dobiega mnie odgłos odpalanego motocykla!
Poderwało mnie na baczność. Wglądam przez otwór drzwiowy namiotu. Patrzę – nie ma motoru!!!!

5) Informacja została natychmiast przetworzona i zamieniona w czyn. Neurony jeden po drugim przechodziły z trybu „śpię, odwalcie się” na tryb „walka”. Ktoś zasunął mi motor i próbował go właśnie odpalić z pychu albo z kopa!

6) Wypadłem z namiotu jak stałem, czyli w skarpetkach (i spodniach), i pognałem aby rzucić się z kłami i pazurami na złodzieja.
Głośno klapiąc platfusami (Skarpetki trochę głuszyły. Na marginesie, jak założycie skerpetki na lewą stronę, to cały Wszechświat je nosi oprócz was). Butów nie zakładałem, wierząc że 10 sekund jest więcej warte niż dodatkowa odporność na nierówności nawierzchni.

7) Dogalopowałem do recepcji ok. 200 m dalej. Tamtędy złodziej musiał przejechać, aby wyjechać z parkingu. 

8) Pusto!! Całkowita cisza. Już odjechał kiedy jeszcze wydostawałem się z namiotu!!

9) Brak odgłosu motoru. Może się zaczaił gdzieś w krzakach!…

Nie myśląc się nad szczegółami, zająłem sobą miejsce gdzie przebiegała jedyna droga wyjazdowa z motelu. „Zablokuję gościa jak odpali motor w ciemności i będzie chciał wyjechać z terenu,” pomyślałem.

10) Z sekundy na sekundę coraz większe połacie moich płatów czołowych budziły się i meldowały na stanowiskach bojowych. Nie jestem Terminatorem i nie będę szedł na czołówkę z rozpędzonym motorem.
Chwyciłem więc i wyrwałem z ziemi głaz wagi ok. 5kg. Akurat dobry na rzut 3-5 metrów.
Plan jest następujący: jak gość się spróbuje uchylić jadąc, zaliczy glebę. Wiem bo kierownica mojego motoru jest za mocno skręcona i ciężko się obraca. Dokręciłem za mocno, bo wcześniej było za słabo.

Adrenalina dodała mi umiejętności analitycznych. Mam dwie opcje:

ALFA. Jeśli zrobi unik, złodziej w optymalnym dla siebie wariancie wyląduje w krzakach ze mną na karku w półtorej sekundy potem.

BETA. Jak się nie uchyli to zaliczy centralnie całusa od miejscowych formacji piaskowców w kolorze kremowym. Cała przyjemność z całą pewnością po mojej stronie. Zamiast nowego motoru będzie miał mordę jak buldog.

11) Czekam. Adrenalina i wściekłość pulsują w żyłach i mózgu. Zaraz złodziej będzie miał przykrą niespodziankę, a ja poopowiadam zszokowanym policjantom o granicach obrony koniecznej w PRL-bis i słynnych złodziejach transformatora.

NIC…

12) Kamień naszykowany do rzutu.
Za chwilę  z głośnym okrzykiem THIS IS SPARTA!!! cisnę mój pocisk w jedynie słusznym kierunku…

13) Nie słuchać dźwięku silnika. Powoli idę w kierunku namiotu.

Czuję się jak obrońca średniowiecznego zamku w środku niespokojnej nocy. Na murze w nieprzeniknionym mroku nocy słychać skrobnięcia wspinających się intruzów. Za kilka sekund rozpocznie się pandemonium, a wydarzenia przyspieszą jak Kubica na starcie z pierwszej pozycji.

14) Gdy już dochodzę czujnie do parkingu, widzę… mój motor – stoi jak stał.

No to pięknie. Mam halucynacje dźwiękowe. Moi wrogowie mieli rację – ze mną jest coś mocno nie tak! Załamany idę spać.

15) A jednak nie! rano okazuje się, że śmietniki są poobalane  – widać je na zdjęciu powyżej w głębi. W nocy jakiś pies w je powywracał, żeby dobrać się do zawartych w środku resztek. Łomot upadającego plastikowego śmietnika jest do złudzenia podobny do pierwszego ryknięcia odpalanego silnika motoru. Motorcykl stał ok. 5 metrów od wyjścia z namiotu, dość daleko, aby uznać go za element zastawionego rozmaitymi pojazdami parkingu.

Zagadka rozwiązana!

I co, domyślilibyście się jaka niesamowita historia kryje się za kamieniem leżącym obok kilku rozlanych kropel oleju silnikowego? 

To prawie jak znakomita scena z początku filmu „Szeregowiec Ryan”. Na początku filmu idzimy las krzyży, które zupełnie nic nam nie mówią o dramatycznych historiach kryjących się za każdym z nich.

Następny odcinek: Różne perypetie
Początek podróży tutaj.

Print Friendly, PDF & Email

Related Posts

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *