Tradycyjnie życzę Merry Christmas wszystkim czytelnikom tego bloga, czyli nikomu, bo pewnie nikt tego i tak nie czyta.

Wchłonąwszy zwyczajowo atmosferę Świąt Bożego Narodzenia…

… w tym roku udałem się na wyspę Jinmen (czyt. też Kinmen) – malutką wysepkę o rzut granatem (9km) od brzegów komunistycznych Chin.

Przede wszystkim, tak jak w słynnym filmie z licznymi wątkami pościgowymi, przystąpiłem do pozyskania środka transportu.

Szukam, szukam… JEST!


Powiedziałem: „Potrzebuję twój ryż, twoje pałeczki i twój skuter!” a wtedy pani przekazała mi kluczyki. Dała też ryż, bo ucieszyła się, że tak dobrze gadam po Chińsku.

Tak więc konkurs na najdziwniejszą Wigilię Świąt Bożego Narodzenia trwa. Kandydaci:

– 2005: „Durne przyjęcie dla Tajwańczyków w jakiejś – i tu uwaga – meksykańskiej restauracji w Tajpej. Naiwnie wtedy myślałem, że nic dziwniejszego w święta mi się nie przydaży.

– 2006: „Przygarnięty przez aborygenów w górskiej wiosce 2000m npm na Tajwanie. Jak wyciągnęli ze mnie, że planuję spać w namiocie, stosując persfazję i środki przymusu nakarmili wigilijną wieczerzą z grilla (owoce morza) oraz przenocowali w ich pensjonacie (za darmo).

– 2007: „Wizyta w kraju samurajów” i wieczerza wigilijna z Samurajami przy stole – a w zasadzie jednym, ale mówiącym po polsku, oraz garstką przebywających w kraju kwitnącej wiśni rodaków (całkowicie mi obcych).

– 2008: przerwa w życiorysie

– 2009: „nocowanie w namiocie na dziko bezpośrednio na opuszczonym bunkrze na wyspie Jinmen, z widokiem na koministyczne Chiny”.

Wyspa jest tak blisko Czerwonych, że ci ustawili swojego czasu gigantyczne tuby wzmacniające głos, i czytali Kapitalistom urywki czerwonej książeczki przedowdniczącego oraz inne złote myśli.

Póki jeszcze tam (dla mnie TU) jestem, to garść ciekawostek:

Po tym jak wspierani przez Amerykańskich imperialistów reprezentanci Republiki Chińskiej uciekli na Tajwan, udało im się jeszcze zachować kontrolę nad właśnie wyspą Jinmen, wyspami Mazu i jeszcza paroma drobiazgami. I tak już zostało do dziś.

Wyspę Chińczycy regularnie ostrzeliwali do 1978 roku. Od 1958 walili pociskami zawierającymi listy miłosne, czyli wiadomości propagandowe. Co najśmieszniejsze, walili co drugi dzień – w nieparzyste dni miesiąca. Ja też tego nie do końca rozumiem.

Mieszkańcy Jinmen spożytkowali pociski i robią z nich pamiątkowe noże – i sprzedają je turystom. Oczywiście zaliczyłem wizytę w kuźni:

I korzystając ze znajomości języka (ha!), wyprosiłem, żeby zrobili na poczekaniu nóż dla mnie – o takim kształcie jak pokazałem:

Cały proces wykuwania trwał około 30-40 minut. Na nożu mam nawet dedykację – sentencję związaną z wyspą, a którą uważny czytelnik bloga pamięta z wpisu sprzed 2 lat. wu-wang-zai-Ju. http://madeintaiwan.gavagai.pl/?p=404

Nie jest to co prawda sentencja „Należę do tego, który stare drogi połączył z nowymi” (to z filmu „Ostatni samuraj” jakby ktoś nie zajarzył), ale i tak jest super!

Co najlepsze: nóż dostałem ZA DARMO – w prezencie na gwiazdkę!!!!!
Jeszcze, jak im przyznałem, że zamierzam nocować w namiocie na plaży, nadawali mi ciastek na kolację!!

Oto mistrz kowal, który nóż wykuł na moich oczach (znaczy się na kowadle, wiecie o co chodzi):

Dostałem też od niego czapkę na pamiątkę!! Prezent lepszy niż kasa. Zresztą i tak na jedno by wyszło, bo za kasę kupiłbym sobie właśnie taki nóż.
Po rozpakowaniu prezentów czas na wigilijną wieczerzę. Była to pizza z obierkami od cebuli (dość popularna na Tajwanie i w okolicach), którą skonsumowałem…

PAŁECZKAMI. Kolesie z pizzerii za moimi plecami mówili „patrz [kurXXX!] on je pizzę pałeczkami! ha ha ha”
Językoznawców i lingwistów uczulam że to co oni mówili nie znaczyło „patrz on pizzę je pałeczkami” jakby pomyślał Europejczyk, tylko „patrz, on PAŁECZKAMI je pizzę [a nie ryż]”.

Proszę bardzo poranek pierwszego dnia Świąt:

… w czasie którego rozwinąłem natarcie szerokim frontem na wszelkie instalacje wojskowe jakie udało mi się znaleźć.
Innymi słowy, zamiast na pasterkę poszedłem więc na zwiedzanie bunkrów.

Myszkując natknąłem się na system podziemnych magazynów w trakcie konstrukcji. Sprytnie to było zamaskowane w krzakach. Dla większej tajemnicy było całkowicie pozbawione ochrony, ale ja nie dałem się zwieść:

.

Na rogach wyspy (bo przecież nie jest ona okrągła), Tajwańcy pobudowali sobie schrony służące do szeroko pojętej obrony wybrzeża. Poniżej wejście do jednego z fortów:

Jak widać na poniższym zdjęciu, nie popisali się bystrością umysłu i źle obliczyli wyjście otworu strzelniczego, który niestety zaczął pełnić zaszczytną funkcję slotu na granaty przeciwpancerne.

.

Do niektórych bunkrów trzeba się było nieco wczołgiwać

Co jednak znakomicie współgrało ze świątecznymi tradycjami

.

.

Cała wyspa roi się od upominków od świętego mikołaja, pamiętajmy przecież, że to święta, a więc czas czołgania się po przewodach wentylacyjnych i znajdowania prezencików w skarpetkach (wersja dla grzecznych dzieci),  pod materacem (wersja z filmu Spilberga pt. Monachium), pod ziemią…

.
…czy też po prostu w innych przygodnych miejscach:

Te ostatnie to produkt uboczny najbardziej zaawansowanej biotechnologii XXI wieku. TOP SECRET!

Wszystkie te instalacje, jakie udokumentowałem w rozumie poprzez adekwatne rekonfiguracje połączeń synaptycznych w płatach czołowych i innych, są od około 10 lat opuszczone przez wojsko. Ot, zmieniła się sytuacja polityczna, a raczej ekonomiczna, bo Chińczycy właśnie na polu ekonomicznym prowadzą wojny.

Tak czy inaczej rzeczy trzeba pilnować. Ktoś musi stać na straży. Tajwańczykom udało się  stworzyć biologiczno-nanotechnologiczny cud techniki, a jednocześnie majstersztyk kamuflażu.

Poniższy GMO robot  jest samodzielną, quasi-inteligentną, samoreplikującą się jednostką wysuniętego systemu ostrzegania. W przypadku zaniepokojenia przez wroga lub infiltratorów i sabotażystów, za pomocą wbudowanego nanotechnologicznie klaksonu emituje charakterystyczny dźwięk ostrzegawczy. Jednocześnie oznacza infiltrowany przez nieprzyjaciela teren biodegradowalnym, przyjaznym dla środowiska markerem (patrz zdjęcie powyżej).


Co jest nowością na skalę światową, marker służy jako katalizator syntezy biologiczno-roślinnego systemu pasywnego maskowania operacyjnego kryptonim „chaszcze” oraz „ksztole”, a także „trawa”.
.
.
Pytacie się zapewne w myślach, co robili mieszkańcy wyspy w czasie gdy do 1858 roku była regularnie ostrzeliwana, potem w 1958 Komuniści spróbowali inwazji, ale nie udało im się, a potem do 1978 kontynuowany był ostrzał pociskami propagandowymi?
Otóż cywilów metodą hurtową przemeblowano na główną wyspę, czyli Tajwan.Znak osobiście kilka takich osób. Pozostały po nich takie oto domy tradycyjne, całkowicie teraz opuszczone:

Lub takie – domy wojskowych: po prawej patio, po lewej czołg, którym gospodyni jeździła na zakupy do spożywczego.


.
.

Aha,

teraz muzyczka: [audio:http://madeintaiwan.gavagai.pl/wp-content/uploads/2009/12/19-German-Sound-Effects.mp3]

19 – German Sound Effects

dowódca wojskowy wyspy jest miłośnikiem u-botów, a jego ulubiony film to oczywiście DAS BOOT. W przypływie fantazji kazał pobudować schrony dla ubotów.

I to koniec zwiedzania. Więcej ciekawych rzeczy nie wyzukałem. Wróciłem więc do mojej bazy wypadowej na bunkrze, po drodze z nostalgią zazdroszcząc  Tajwańczykom, że dookoła mają morza i oceany, a nie sąsiadów z pepeszami i pancerfaustami.

Została jeszcze jedna rzecz do zrobienia. Zupełnie zapomniałem. Przecież ja w plecaku  przywiozłem …..

… żeby powkurwiać miejscowych żołnierzy patrolujących przestrzeń morską między bratnimi narodami.

Wesołych świąt!

Print Friendly, PDF & Email

One thought on “Merry Christmas

  1. Jesteś Kozak !

    Moim zdaniem stanowczo wygrywa wigilia:
    2007: ?Wizyta w kraju samurajów? i wieczerza wigilijna na którą przyszło trzech Szogunów, a nie mędrców.
    Już się boję wigilii 2010.

    Pozdrawiam
    G.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *